忍者ブログ

×

[PR]上記の広告は3ヶ月以上新規記事投稿のないブログに表示されています。新しい記事を書く事で広告が消えます。


Patrzac na wpisy, zwlaszcza te starsze, nie moge oprzec sie wrazeniu, ze pochodza z roznych epok. Daje wiec blogowi krotka przerwe w "funkcjonowaniu", podczas ktorej zamierzam uzupelnic brakujace screeny, poprawic estetyke niektorych wpisow [co moza wiazac sie z uzupelnianiem tresci, a wiec laniem wody] i wyeliminowac bledy [literowek jest pelno].

Co jeszcze. Od dawna chcialem zunifikowac zawartosc. Dla przykladu, pisownia tytulow w kazdym wpisie wyglada inaczej - raz w cudzyslowie, innym razem kursywa. To samo tyczy sie wygladu screenow, obecnosci klipow [od niedawna embed], rozmiarow akapitow itd. Wszystko do poprawienia. Po prostu na chwile obecna patrze na ten blog z obrzydzeniem. Prawie nikt tu nie zaglada, satysfakcja z prowadzenia jest zatem minimalna. Zalezy mi wiec, by przynajmniej ogolna estetyka stala na zadowalajacym poziomie.

Niniejszym oglaszam przerwe na maly remanent. Nie bedzie nowych wpisow, dopoki calosc nie zacznie wygladac jak nalezy. Aha, korzystajac z okazji pozdrawiam moj aparat, w ktorym spieprzyly sie przyciski odpowiedzialne za nawigacje i zmiane ustawien. Dzieki, Canon.
PR

Nie przepadam za swietami, ale nie mam nic przeciwko swieckiej tradycji obdarowywania sie prezentami, zwlaszcza jesli sa to niespodzianki. Najbardziej upodobalem sobie moment rozpakowywania swiatecznych upominkow. Co prawda czynnosc ta spowszechniala odkad zaczalem robic zakupy w internecie, dostarczane w postaci paczek droga pocztowa, ale zupelnie inaczej wyglada zabawa gdy dobieramy sie do czegos, czego nie kupilismy sami dla siebie.

Tradycyjnie czuje, ze prezenty ode mnie dla innych byly gorsze niz te, ktore otrzymalem. Nie potrafie kupic czegos drobnego, a jednoczesnie wyjatkowego, dlatego przewaznie decyduje sie na konkretne rzeczy, ktorymi sam bym sie cieszyl [np. ksiazki]. Z jednej strony lenistwo i egoizm, a z drugiej przeswiadczenie, ze w ten sposob nie traktuje bliskich gorzej niz siebie samego.


Dosc filozofowania. Pare slow na temat fantow, jakie wylosowalem w ramach swiatecznej promocji.

■■■ Skarpety. No i co w tym smiesznego? Bielizna nalezy podobno do najbardziej obciachowych prezentow, ale osobiscie jestem innego zdania. Nienawidze robic zakupow w sklepach z ciuchami. Wole, jesli ktos robi to za mnie. Poza tym, skarpety zawsze sie przydaja, jako ze zdarza mi sie je gubic. Nigdy nie wiadomo kiedy zabraknie, a nie zaloze przeciez egzemplarzy z innych par ani nie wyjde na bosaka. Porzadne, ciemne skarpety to podstawa dobrego samopoczucia. Fajnie, ze znalazly sie pod Choinka.

■■■ Kawa rozpuszczalna Jacobs Cronat Gold. Jedna ze smaczniejszych marketowych rozpuszczalek. Duzy sloj 200 g. Pozwoli zaspokoic dzienne zapotrzebowanie na kofeine. Jesli chodzi o kawy, ktore pijam dla pobudzenia, staram sie wybierac rozpuszczalne. Potrafia wykrzywic usta, ale wydaje sie mniej szkodliwe dla zoladka.

■■■ Czekolada Wedla. Jesli czekolada to tylko Milka lub Wedel. Reszta nie jest juz taka smaczna, a wynalazki takie jak Goplana czy Wawel traktuje na rowni z wyrobami czekoladopodobnymi. Po prostu nie jadam. Najbardziej gustuje w grubych mlecznych badz bakaliowych Milki. Od Wedla doskonale sa owocowe - z nadzieniem truskawkowym lub wisniowym. W paczce trafila sie orzechowa. Tez smaczna. Najlepszy mozliwy wariant - orzechy pelne. Gorszy to rozdrobnione. Najgorszy - nadzienie orzechowe.

■■■ Kawa naturalna o smaku wisniowym. Czasem dostaje w prezencie kawe prosto z lokalnej palarni. Ostatnio pilem pistacjowa, teraz mam duzy worek wisniowej. Aromat czuc dopiero po zaparzeniu. Na szklanke wystarcza jedna lyzeczka, smak jest bardzo intensywny. Doskonala, jak na moj wybredny gust. Tu zupelnie inny smak niz kawa ze spozywczaka. Do swiezo zmielonej wisniowej demonicy z palarni nie umywaja sie nawet popularne, ale drogie Lavazza i Davidoff. Mala uwaga - kawe z palarni lepiej kupowac w malych ilosciach, tak aby spozycie calosci mozliwe bylo w przeciagu maksimum dwoch tygodni. Jesli postoi dluzej, smak znacznie sie pogorszy.

■■■ Slipy Big Star. Bardzo drogie, ale naprawde wysokiej jakosci. Material delikatny, lecz mocny. Gumka szeroka i luzna. Nie czujesz, ze je nosisz. Mam juz takie slipki i sa super. Najlepsza rzecz, jaka mialem na tylku. Szkoda, ze cena taka wysoka. Tym razem za darmo. Mam nadzieje, ze dostane je rowniez za rok.

■■■ Yerba Mate Pajarito. Yerbe pijam od niedawna, dzieki prezentowi urodzinowemu od siostry. Byl nim podstawowy zestaw do picia - wydrazona tykwa uzywana do parzenia oraz metalowa rurka bombilla, ktora wciagamy miksture do ust. Picie yerba mate wiaze sie z wielkim odprezeniem. Bloga wiotkosc ciala i umyslu czuc po kazdym lyku. Do tego dochodzi pobudzenie kofeinowe, nie tak nachalne jak w przypadku kawy. Wspanialy trunek, zarowno pod wzgledem smaku jak i oddzialywania. Pajarito to paragwajska mieszanka, ponoc jedna z najbardziej luksusowych i uznanych odmian. Moja polkilogramowa paczka zawiera niewielkie ilosci cytryny i miety, klarujace smak. Pije wlasnie druga miarke yerby, ktora zalewana nawet do 7-8 razy nie traci swojego charakterystycznego wyrazu.

■■■ Kasa. Pieniadze zawsze sie przydadza. Gotowke wydam pewnie na dojazdy do pracy, dzieki czemu wiecej zostanie mi na koncie. Na co przeznacze pieniadze z konta? Na gry, rzecz jasna.

Zla wiadomosc jest taka, ze praktycznie caly ostatni miesiac spedzilem w pracy lub w drodze do niej, nie majac czasu na zainteresowania, czy tez najzwyklejsze pierdzenie w stolek. Teraz dobra wiadomosc - udalo mi sie zakupic pare gier, troche muzyki i wymarzony komiks [Incal]. Dzis wolne, wiec mam chwile na konsumpcje.

O Incalu, od dawna juz niedostepnym w polskiej sprzedazy, z cala pewnoscia zechce napisac kiedy indziej. Samo trzymanie wazacego ponad 2 kg komiksu wywoluje dreszcze, z jakimi zmagaja sie himalaisci na 8847 metrze Mount Everest.

Na poczatek o rozczarowaniu. Zamowilem bundle Guitar Hero z gitara. Cena byla szalenie atrakcyjna [jak na Polske], a ja szukalem guza. Wzialem. Ilez mozna grac we Frets on Fire? Pierwszy raz w zyciu, pomimo lakonicznego opisu, nie dopytalem sprzedajacego o szczegoly. Mam za swoje. Otrzymalem bundle pack - owszem, ale bedacy skladakiem nieoficjalnej gitary bezprzedowodej firmy Hama [slyszal ktos, he?] z zafoliowana Guitar Hero: Rocks the 80s. Zestaw pochodzi z wyprzedazy jednego z polskich hipermarketow. Nie koniec niespodzianek...


Gitara dziala, a zatem zaszlismy bardzo daleko. Nauczylem sie nie wymagac wiecej od nieoryginalnego sprzetu - pozwala to uniknac wielu rozczarowan. Jakosc wykonania slaba, co tyczy sie zwlaszcza przyciskow. Pracuja topornie i zdarza im sie skrzypiec[!]. Grac na wyzszych poziomach trudnosci bedzie tym cudem ciezko. Calosc bezprzewodowo wspolpracuje z PS2. Szkoda, ze wymaga przy tym az czterech akumulatorow AA.

Zeby nie bylo jak w bajce, gdzie smutne opowiesci koncza sie w radosny sposob, musze wspomniec jeszcze slowo o grze. Pudelko lekko wgniecione. Po otwarciu odpada jego kawalek. Niezly poczatek. Gra w jezyku niemieckim, co sugeruja napisy na okladce i nadruk na plycie. Po uruchomieniu okazuje sie, ze jest to wersja hiszpanska. Z poczatku burza z piorunami, ale z czasem sie przyzwyczajam. Zastanawiam sie, (1) po co lokalizowac gry ze sladowa iloscia tekstu, (2) nie dajac przy tym mozliwosci wyboru jezyka. I niech zastanowia sie w koncu pomyslodawcy.

Gra sie calkiem dobrze, ale ogolne wrazenie psuje nieco kiepski kontroler. Sama gra troszke rozczarowuje. Za duzo piosenek. Wolalbym mniej, a porzadne. Darmowy FoF zawiera tylko trzy. Daja tyle radosci, ze wiecej nie trzeba.


Koniec narzekania. Pozostale zakupy na szczescie sie udaly. Kupilem ciezkie do zdobycia albumy Blue Foundation i Flunk. Nie zawiodlem sie zawartoscia. For Sleepyheads Flunk bede sluchac miesiacami i juz odkladam na pozostale plyty. 33 Blue Foundation to spora niespodzianka. Znam grupe od jakiegos czasu, ale nie dane mi bylo dotychczas uslyszec wiele z ich repertuaru - doslownie kilka kawalkow. Muzyka ta, to cos wyjatkowego. Mieszanka melorecytacji z popem i dosc osobliwa elektronika. Wspaniale damskie partie wokalne i "kolyszacy" feeling. Nie posiadam nic podobnego. Pragne wiecej. Jesli warunki finansowe pozwola, porwe sie na dyskografie.


Wspomniane albumy zostaly wstepnie przesluchane, zafoliowane i tymczasowo odlozone na polke. Jakos nie mam ochoty rozstawac sie z Silent Shout The Knife, ktorego slucham namietnie od kilku tygodni. Kupilem edycje Deluxe, zawierajaca dwie dodatkowe DVD. Troche tego jest. Najwieksze wrazenie robi... wszystko. Wystep live, wideoklipy... Aktualnie na patelni znajduje sie plyta nr 3 - DVD-Audio z zapisem koncertu An Audio-visual Experience. Uwazam, ze krazek ten zawartoscia bije na glowe albumy studyjne Deep Cuts i Silent Shout. Sa na nim najlepsze utwory grupy w zupelnie nowych aranzacjach, czesto ciekawszych niz oryginalne.


A teraz o spelnianiu marzen. W koncu. Moje wlasne i na zawsze. Shenmue 2 w wersji Dreamcast. Nieco sie wykosztowalem, bo korzystajac z okazji, z tego samego zrodla zamowilem jeszcze czesc pierwsza, pomimo, ze mam juz jeden egzemplarz. Shenmue nigdy za wiele.

Moim marzeniem bylo rowniez posiadanie Ico na PlayStation 2. Jakos nie bylo dotad okazji, by zakupic. Pojawila sie pare dni temu. Kierowany impulsem, lekkomyslnie wydalem ostatnie pieniadze. Najwazniejsze, ze gre mam juz na wlasnosc. Pieniadze nie sa mi potrzebne.


PS Wydaje mi sie, ze sprawozdania z serii "Sprawy biezace" sa nieco meczace. Nic na to nie poradze. Chce by na blogu cos sie dzialo, a nie zawsze mam ochote pisac o czyms konkretnym. Tak wiec, meczcie sie razem ze mna. Na szczescie nie jest was wielu.


Ostatecznie uporalem sie z Hotel Dusk. Koncowka byla troche denerwujaca. W pewnym momencie sama gra odmowila mi posluszenstwa - doszlo do sytuacji, w ktorej nie dalo sie uzyc przedmiotu, pomimo ze wykonanie tej czynnosci bylo konieczne, by moc grac dalej. Pomogl dopiero restart i rozpoczecie rozdzialu od nowa. Poczatkowo myslalem, ze nie zachowalem przewidzianej przez tworcow kolejnosci wykonywania zadan, ale zdaje sie, ze cala ta bonusowa sytuacja to zwykly bug. Takie rzeczy nie powinny przytrafiac sie na maksa liniowej i zaskryptowanej grze, CING.


Szkoda, ze obecnie nie pracujecie nad kontynuacja. Co prawda ponarzekalem sobie troche [patrz: pietro nizej], ale, koniec koncow, gra bardzo mi sie podobala. Brawa za to, ze w finale udalo sie uniknac zjawisk paranornalnych i jednoznacznego happy endu.

Co dalej? Wroce na pewno do zaniedbanego ostatnio Puzzle Quest'a, w ktorego co prawda pogrywam niemal codziennie, ale sa to sesje nie dluzsze niz 15-20 minut. Puzzle Quest zasluguje na to, by poswiecic mu wiecej uwagi. Gra udalo mi sie zarazic kumpli z pracy. W domu graja, a w pracy gadaja o graniu. Jest okay.


Kupilem pare gier. Z wazniejszych: Brothers in Arms: Earned in Blood, Dead or Alive Ultimate na Xbox'a oraz Sega Rally Revo na X360. Zawiodlem sie troche ta pierwsza. Nie jestem wielkim fanem strzelanin spod znaku II Wojny Swiatowej, ale BiA jedynka byla gra porzadna. Gearbox rzadko knoci swja robote. Czesc druga jak najbardziej trzyma sie kupy, ale zasysa za sprawa potwornie niskiego framerate'u - skaczacego w dodatku. Za duzo otwartego terenu. Z drugiej strony zas, nie takie tytuly Xbox ciagnal.


DoA Ultimate to, zgodnie z oczekiwaniami, seria orgazmow i uniesien. Niesamowita kompilacja. Reedycja czesci pierwszej jest po prostu ok. Natomiast ciezko opisac, co dzieje sie z czlowiekiem po uruchomieniu kompaktu z DoA 2 Ultimate. DoA 2 mam w wersji Dreamcast i w moim przekonaniu jest to tytul pozbawiony wad, bijatyka idealna, podobnie jak Soul Calibur na te sama platforme. Niekonczace sie poklady miodu. Remake na Xbox'a, w co ciezko uwierzyc, to zupelnie nowa jakosc. Intro powala rozmachem i wykonaniem. Znalazl sie w nim nawet "Dream On" Aerosmith. Pasuje jak ulal. Juz od dawna zadne intro nie zrobilo na mnie takiego wrazenia. Gameplay i oprawa zas, to po prostu orgia, ktorej nie da sie opisac. Takich bijatyk juz sie nie robi. Ostatnio mialem krotka przygode z Soul Calibur: Broken Destiny na PSP, ktory nawet w porownaniu z pierwszym DoA z kompilacji Ultimate jest po prostu zalosny. Jesli w koncu nie zaczna pojawiac sie porzadne mordobicia, zaczne mowic, ze Battle Arena Toshinden jest boski.

Sega Rally Revo nie rozfoliowalem. Dla tej gry chce wciac pare dni wolnego. Licze, ze bede bawic sie jak przy Sega Rally na Saturna, najlepszej dotychczas rajdowce, w jaka kiedykolwiek gralem.


Gdy siedzialem nad niniejszym wpisem, w tle szumial Mew. Zespol poznalem nie tak calkiem dawno dzieki znajomemu. Ciekawostka - po uslyszeniu doslownie jednego utworu, zdecydowalem sie na zakup 3 albumow. W ciemno. Na razie razem z moja Yamaha meczymy "Frengers". Kompakt nie opuszcza czytnika od prawie dwoch tygodni. Jest rewelacyjny. Im dluzej slucham, tym bardziej mi sie podoba. Mam nadzieje, ze pozostale beda na podobnym poziomie.

Sprawa pierwsza. Zbliza sie jesien. Kto mnie zna, ten wie, ze czuje do niej szczegolny sentyment. Niewykluczone, ze w najblizszych wpisach - o ile w ogole jakies beda - pojawia sie iscie poetyckie nawiazania do tej, jakze wyjatkowej, pory roku. Jesien to miedzy innymi chlod, dlugie noce, czeste zachmurzenia i osobliwa atmosfera. Takie warunki sprzyjaja nie tylko dlugim spacerom i kontemplacji, lecz przede wszystkim siedzeniu w domu. Otoz to. Cala ta jesienna oprawa nastraja czlowieka do dlugich sesji z gra, ksiazka czy komiksem. Nie znam nikogo, kto podzielalby moja fascynacje. Rowniez nie szukam nikogo takiego. Lubie te swiadomosc, ze mam na wylacznosc jesienna euforie, o ktorej istnieniu reszta swiata nie ma bladego pojecia.


Sprawa nastepna. Udalo mi sie kupic to i owo, roztrwaniajac przy okazji cala mamone. Na dokladke, czesc zakupow zostala zrobiona na przyslowiowa kreske i tak oto wpadlem w dolek finansowy, z ktorego nie wygrzebie sie jeszcze przez kilka najblizszych miesiecy. Pomijajac te niedogodnosc, z zakupow jestem bardzo, ale to bardzo zadowolony. Spelnilem sie zarowno ilosciowo, jak i jakosciowo - oczywiscie na miare moich mozliwosci. Dodajcie mi ze dwa zera do kwoty wyplaty, a poradze sobie jeszcze lepiej.


Lista zdobyczy jest dluga. Jak mi sie kiedys zechce i znajde troche czasu, zadbam o skromny pictorial i stosowny opis dla kazdej z nich. Tymczasem, przyznac musze, ze najbardziej ciesze sie ze stacji lutownicznej Hakko 936, ktora polecil mi znajomy. Sprzet na 99% nie do kupienia w Polsce [oficjalny przedstawiciel milczy], a juz na pewno nie w "detalu". Na eBay mozna dostac od reki, z tym, ze sa to egzemplarze z zasilaniem amerykanskim [110V], a ja nie bardzo lubie bawic sie transformatorem napiecia. Tzn. uzywam tylko wtedy, gdy nie ma innego wyjscia. Poza tym, w przypadku importu, sama wysylka wynioslaby tyle, ile w Polsce zaplacilem za egzemplarz uzywany z zasilaniem 220V. Szczesliwie, pojawila sie dobra oferta na rodzimym Allegro, gdzie nigdy nie spotkalem sie z oryginalna stacja Hakko. Mozna za to dostac kilkadziesiat roznych podrobek, a podrobkami sie brzydze. Chetnych na zakup bylo sporo, ale to mi nalezal sie porzadny sprzet do lutowania, wiec, chcac nie chcac, wygralem. A teraz mam i nigdy nie nikomu nie oddam.


Czym predzej zabralem sie do testow. Za obiekt badawczy posluzyl nabyty pol roku temu Arcade Stick, ktory od poczatku smierdzial mi lewizna. Nie funkcjonowal tak jak trzeba i w zasadzie moglem skorzystac z reklamacji, ale doszedlem do wniosku, ze zlom warto jednak zatrzymac. Zaplacilem niewiele. Nawet, jezeli w zamian dostalem jedynie solidna obudowe z nieoryginalnymi czesciami sredniej jakosci. Dodajmy do tego interfejs, ktory uznalem za padniety. Wychodzac z takiego zalozenia, postanowilem zastapic go PCB taniego joypada cyfrowego do PlayStation.


Podmiane wykonalem bardzo nieprofesjonalnie. Lutowalem bezposrednio do plyty, a w dodatku nie wyprowadzilem wszystkich przyciskow. Jest tez dobra wiadomosc. Pomimo, ze zdecydowanie nie jestem mistrzem lutownicy, udalo mi sie zrealizowac zamierzenia. Arcade Stick funkcjonuje prawidlowo, a ja pomalu zaczynam wybrzydac, planujac kolejna modyfikacje. Mam ochote na oryginalne automatowe przyciski i joystick z gornej polki, jak rowniez porzadniejsza PCB z dluzszym przewodem. A moze pokusze sie o jakis interfejs. Zobaczymy. Arcade Stick pomeczylem troche z wykorzystaniem niesamowitej skladanki Taito Legends vol. 2, ktorej jestem dumnym posiadaczem. Tym razem gralem glownie w Insector X - horyzontalny shooter, w ktorego wersji NES bylem niegdys zakochany. Gra wciaz mnie rozbraja. Podobnie jak w wielu innych japonskich pozycjach z lat 80/90, w Insector X podziwiamy engrish.


Pora konczyc, jako ze niebawem musze wstawac do pracy, a jeszcze nie kladlem sie spac. Na dobranoc - czy raczej dzien dobry - chcialbym jeszcze poruszyc dwie kwestie. Po pierwsze - mamy 2009 rok, a ja nie moge wyjsc z podziwu dla tworcow Devil May Cry 3, w ktorego aktualnie gram. Tytul jest niemozliwie dopracowany pod kazdym wzgledem. Spelnil juz praktycznie wszystkie moje zyczenia, jakie mialem po ukonczeniu DMC i DMC2. Przy wszelkich wspanialosciach, jakie gra serwuje w zabojczym tempie i ogromnych ilosciach, DMC3 jest pozycja wymagajaca ogrania. Ktos, kto chcialby spedzic z jedna gra pol roku, niech wie, ze DMC3 jest tym, czego potrzebuje.


Kestia ostateczna. Wyglada na to, ze padl kineskop w moim oryginalnym automacie Virtua Fighter 2. Jest mi o tyle przykro, ze niedawno zmasakrowany joy player'a pierwszego zastapilem elegancka, fabrycznie nowa galka HAPP'a. I juz bylem w siodmym niebie. Radosc nie trwala dlugo, bo az - tylko 3 dni. Wciaz nie moge sie pozbierac, zwlaszcza, ze o automacie nigdy nie napisalem ani slowa na moim nic nie wartym blogu. Jak slusznie zauwazyl znajomy - szkoda, ze nie pomyslalem o wpisie, gdy sprzet jeszcze dzialal.


P.S. Wciaz nie moge zdecydowac, jakiego watermark'a uzywac do "podpisywania" zdjec. Duzego czy malego? Kolorowego czy raczej czarno - bialego? Nie wiem. Zabijcie mnie.

HOMENEXT≫



design&photo by [Aloeswood Shrine / 紅蓮 椿] ■ powerd by [忍者BLOG]
忍者ブログ [PR]
Kalendarz
10 2024/11 12
S M T W T F S
1 2
3 4 5 6 7 8 9
10 11 12 13 14 15 16
17 18 19 20 21 22 23
24 25 26 27 28 29 30

Linki

Nekrolog

Komentarze
[06/27 Mloda]
[03/14 BZY]
[03/14 w_m]
[11/24 BZY]
[11/24 Morden]
Trackback
Profile
性別:
非公開
QR
Słaba wyszukiwarka
Rzucono shurikenów
Analiza