Przez ostatni tydzien doczytywalem ostatki zbiorow komiksowych z uwzglednieniem tych wydawnictw, do ktorych z roznych powodow brakuje mi kontynuacji. Krotka liste tychze komiksow, zakupionych niegdys po okazyjnej cenie wraz z 12 tomowym zestawem serii XIII, doskonale zastepuje fotografia ponizej. Z uwagi na wysoki poziom ogolny i atrakcyjne wydania, okazaly sie bardzo milym dodatkiem oraz... katalizatorem - uporawszy sie z pierwszymi tomami kilku serii wiem juz na pewno, ciag dalszy ktorych historii chce poznac, a ktorych moge sobie spokojnie darowac.
Blacksad, ktory pierwotnie uwazalem za stokrotke posrod makow, czytalem na samym koncu i bylo to nie-sa-mo-wi-te doznanie. Historia opowiada o kocie [odmiana antropomorficzna], ktory prowadzi prywatne sledztwo, majace na celu odnalezienie zabojcy eks-ukochanej. Blacksad to wciagajacy noir kryminal z bardzo osobliwa kreska - na pewno jedna z ciekawszychm z jakimi sie przez cale zycie zetknalem. Tom 1 skonczony i chce wiecej. Calosc wydana w w Polsce to trzy albumy i na szczescie w oryginalne nie ma tego wiecej. Naklad brakujacych mi tomow jest calkowicie wyczerpany i ronie gorzkie lzy, gdy pomysle sobie, ile trzeba bedzie zaplacic za egzemplarze z drugiej reki. Nauczka na przyszlosc - kupowac od razu, gdy tylko ruszy sprzedaz.
Rownie piorunujace wrazenie zrobil na mnie Aldebaran, w calosci stworzony przez brazylijskiego artyste, znanego pod pseudonimem LEO. Z polskim wydaniem wiaze sie smutna historia - pierwotnie do sprzedazy trafily tylko dwa tomy z pieciu. Dwa tomy w twardej oprawie, z lakierowana okladka, porzadnym papierem. Slowem eleganckie. Niestety na tym koniec. Seria w takiej postaci nie byla w kraju kontynuowana. Szkoda, bo nie ma nic lepszego niz interesujaca historia z odpowiednio dobrana oprawa. Cale szczescie, Aldebaran wznowiono w postaci wydania zbiorczego, ktore zamowilem niemalze natychmiast po przeczytaniu pierwszych dwoch albumow. Czekam na paczke.
Co moge powiedziec o komiksie. Dawno juz nie mialem stycznosci z tak przystepnym s-f. Aldebaran po czesci przypomina serial telewizyjny Earth 2 [scenariusz], a po czesci gry: Chrono Cross, Final Fantasy X, Panzer Dragoon [rysunki, pieknie kolorowane przez samego LEO]. Cala intryga ma miejsce na swiezo skolonizowanej planecie, oddalonej od Ziemi o lata swietlne. Pewnego dnia w okolicy jednej z wysp wystepuja z pozoru niegrozne anomalie. Jak to zazwyczaj z pozorami bywa, okazuje sie, ze Aldebaran [tytulowa planeta], a raczej jej ludzka zbiorowosc, ma problem. Watek skutkow kolonizacji wszechswiata nalezy do moich ulubionych w fantastyce, nic wiec dziwnego, ze zostalem przez Aldebaran oczarowany. Lektura nie tyle godna polecenia, co obowiazkowa.
Kolejne dwa komiksy to dwie tragedie. Wydawnicza i konepcyjna, przy czym ta druga tyczy sie serii Alvin Norge, Chrisa Lamquet'a. Alvin Norge to klimaty cyberpunkowe. Historia, momentami zabawna, sprawia wrazenie mocno irracjonalnej i niespojnej. Po prostu za duzo slabej bajki w opowiesci o cyberprzestepstwach i hakerach. Takie rzeczy mogly byc dobre kilkanascie lat temu. Pomimo krytycznych uwag, bylbym sklonny przeczytac calosc pod warunkiem, ze kolejne tomy dostalbym za darmo. Na szescie albo nieszescie tak sie nie stanie. Siedmiorog wydal tylko 2 tomy i raczej nie ma najmniejszych szans na kontynuacje. Aha, co mnie szczegolnie draznilo podczas czytania Norge'a, to styl rysownika. Lekko niechlujny i bez charakteru. Kolorowanie, przy ktorym z pewnoscia naduzywano komputera, rowniez nie w moim guscie. Z ciekawosci poszperalem w sieci i na oficjalnym blogu -> http://www.alvinnorge.blogspot.com/ <- podejrzalem inne prace Lamquet'a. Ku mojemu zaskoczeniu, okazaly sie znacznie lepsze od tych z Alvin Norge. Tym niemniej, serie uwazam za zakonczona. Szkoda czasu i pieniedzy.
Niklos Koda, kolejny komiks europejski i kolejny dowod na to, ze Siedmiorog niezbyt dobrze radzi[l] sobie z cyklem wydawniczym. W Polsce pojawily sie dwa tomy Niklosa, a jest to zaledwie jedna piata calosci. Szkoda. Komiks nie porwal mnie specjalnie, ale nie moge powiedziec, ze okazal sie zly. Historia jest troche dziwaczna, ale przez to rowniez interesujaca. Detektyw - uwodziciel podaza tropem kultu Voo Doo. Po drodze umieraja ludzie, a powietrze gestnieje. Atmosfera bardzo kojarzy mi sie z pierwsza czescia Broken Sword. Komiks i gre laczy rowniez miejsce akcji - Paryz. Aha, na Niklosa Kode warto zwrocic uwage chocby z uwagi na piekne rysunki, ktore moze nie zwalaja z nog podczas pierwszego kontaktu, ale maja swoj niezaprzeczlny urok. Gdyby seria kontynuowano w Polsce, z checia zakupilbym calosc. Niestety w obecnej sytuacji z wiadomych przyczyn zastanawiam sie, czy w ogole warto inwestowac w tom drugi.
Blacksad, ktory pierwotnie uwazalem za stokrotke posrod makow, czytalem na samym koncu i bylo to nie-sa-mo-wi-te doznanie. Historia opowiada o kocie [odmiana antropomorficzna], ktory prowadzi prywatne sledztwo, majace na celu odnalezienie zabojcy eks-ukochanej. Blacksad to wciagajacy noir kryminal z bardzo osobliwa kreska - na pewno jedna z ciekawszychm z jakimi sie przez cale zycie zetknalem. Tom 1 skonczony i chce wiecej. Calosc wydana w w Polsce to trzy albumy i na szczescie w oryginalne nie ma tego wiecej. Naklad brakujacych mi tomow jest calkowicie wyczerpany i ronie gorzkie lzy, gdy pomysle sobie, ile trzeba bedzie zaplacic za egzemplarze z drugiej reki. Nauczka na przyszlosc - kupowac od razu, gdy tylko ruszy sprzedaz.
Rownie piorunujace wrazenie zrobil na mnie Aldebaran, w calosci stworzony przez brazylijskiego artyste, znanego pod pseudonimem LEO. Z polskim wydaniem wiaze sie smutna historia - pierwotnie do sprzedazy trafily tylko dwa tomy z pieciu. Dwa tomy w twardej oprawie, z lakierowana okladka, porzadnym papierem. Slowem eleganckie. Niestety na tym koniec. Seria w takiej postaci nie byla w kraju kontynuowana. Szkoda, bo nie ma nic lepszego niz interesujaca historia z odpowiednio dobrana oprawa. Cale szczescie, Aldebaran wznowiono w postaci wydania zbiorczego, ktore zamowilem niemalze natychmiast po przeczytaniu pierwszych dwoch albumow. Czekam na paczke.
Co moge powiedziec o komiksie. Dawno juz nie mialem stycznosci z tak przystepnym s-f. Aldebaran po czesci przypomina serial telewizyjny Earth 2 [scenariusz], a po czesci gry: Chrono Cross, Final Fantasy X, Panzer Dragoon [rysunki, pieknie kolorowane przez samego LEO]. Cala intryga ma miejsce na swiezo skolonizowanej planecie, oddalonej od Ziemi o lata swietlne. Pewnego dnia w okolicy jednej z wysp wystepuja z pozoru niegrozne anomalie. Jak to zazwyczaj z pozorami bywa, okazuje sie, ze Aldebaran [tytulowa planeta], a raczej jej ludzka zbiorowosc, ma problem. Watek skutkow kolonizacji wszechswiata nalezy do moich ulubionych w fantastyce, nic wiec dziwnego, ze zostalem przez Aldebaran oczarowany. Lektura nie tyle godna polecenia, co obowiazkowa.
Kolejne dwa komiksy to dwie tragedie. Wydawnicza i konepcyjna, przy czym ta druga tyczy sie serii Alvin Norge, Chrisa Lamquet'a. Alvin Norge to klimaty cyberpunkowe. Historia, momentami zabawna, sprawia wrazenie mocno irracjonalnej i niespojnej. Po prostu za duzo slabej bajki w opowiesci o cyberprzestepstwach i hakerach. Takie rzeczy mogly byc dobre kilkanascie lat temu. Pomimo krytycznych uwag, bylbym sklonny przeczytac calosc pod warunkiem, ze kolejne tomy dostalbym za darmo. Na szescie albo nieszescie tak sie nie stanie. Siedmiorog wydal tylko 2 tomy i raczej nie ma najmniejszych szans na kontynuacje. Aha, co mnie szczegolnie draznilo podczas czytania Norge'a, to styl rysownika. Lekko niechlujny i bez charakteru. Kolorowanie, przy ktorym z pewnoscia naduzywano komputera, rowniez nie w moim guscie. Z ciekawosci poszperalem w sieci i na oficjalnym blogu -> http://www.alvinnorge.blogspot.com/ <- podejrzalem inne prace Lamquet'a. Ku mojemu zaskoczeniu, okazaly sie znacznie lepsze od tych z Alvin Norge. Tym niemniej, serie uwazam za zakonczona. Szkoda czasu i pieniedzy.
Niklos Koda, kolejny komiks europejski i kolejny dowod na to, ze Siedmiorog niezbyt dobrze radzi[l] sobie z cyklem wydawniczym. W Polsce pojawily sie dwa tomy Niklosa, a jest to zaledwie jedna piata calosci. Szkoda. Komiks nie porwal mnie specjalnie, ale nie moge powiedziec, ze okazal sie zly. Historia jest troche dziwaczna, ale przez to rowniez interesujaca. Detektyw - uwodziciel podaza tropem kultu Voo Doo. Po drodze umieraja ludzie, a powietrze gestnieje. Atmosfera bardzo kojarzy mi sie z pierwsza czescia Broken Sword. Komiks i gre laczy rowniez miejsce akcji - Paryz. Aha, na Niklosa Kode warto zwrocic uwage chocby z uwagi na piekne rysunki, ktore moze nie zwalaja z nog podczas pierwszego kontaktu, ale maja swoj niezaprzeczlny urok. Gdyby seria kontynuowano w Polsce, z checia zakupilbym calosc. Niestety w obecnej sytuacji z wiadomych przyczyn zastanawiam sie, czy w ogole warto inwestowac w tom drugi.
PR
Cat Shit One [aka Apocalypse Meow - tytul wydania na rynek amerykanski] to jedna z tych publikacji, ktore nabylem sugerujac sie tylko i wylacznie okladka. Na widok uzbrojonych po zeby kroliczkow z powaznymi minami, reka sama siegnela po portfel.
Jaka forme przyjal autor - Motofumi Kobayashi, kazdy widzi. Zamiast ludzi, wyslal na wojne ich animizowane wersje. Aby bylo calkiem slodko, zwierzatka otrzymaly nieco uglaskany, lagodny wyglad. Na tym koniec ekstrawagancji. Cat Shit One jest jak najbardziej powazna opowiescia z lekkim przeslaniem antywojennym.
Komiks sie udal. Moje trzy tomy podzielone sa na kilkanascie historii, z ktorych kazda to odrebna misja [badz przepustka, tzw. Rest & Recreation]. Nie zabraklo rowniez pojawiajacych sie gdzieniegdzie dodatkow w postaci przypisow tlumaczyacych owczesny zargon, objasnien terminologii wojskowej, opisow uzbrojenia [od pistoletow po samoloty], a takze rysow historycznych, przez co komiks powinien byc bardzo przystepny tych, ktorzy o konflikcie w Wietnamie wiedza tylko tyle, ze byl.
Co na plus, a co na minus. Ceche ujemna znalazlem tylko jedna. Slaba korekta polskiego wydania, a raczej jej brak. Dowody na to, ze slusznie sie czepiam, mozna dostrzec na zdjeciach.
Na plus wszystko pozostale, zwlaszcza kreska, obecnosc zwierzatek i fachowe podejscie do tematu. Cat Shit One nie jest wytworem wyobrazni. Jest publikacja w duzej mierze bazujaca na faktach i istniejacych dokumentach. Jesli w ktoryms momencie mamy do czynienia z fikcja, autor o tym wspomina.
P.S. Zwierzece odpowiedniki poszczegolnych nacji pan Kobayashi dobral z wyczuciem. Najbardziej rozsmieszyly mnie swinie [Francuzi] i malpy [Japonczycy], zwlaszcza malpa, tzn. Japonczyk Nakamura, ktory na wojne trafil przez przypadek. Cos w tym jest. Moj znajomy mawia czasem "zolte malpy". Cha cha cha.
Jaka forme przyjal autor - Motofumi Kobayashi, kazdy widzi. Zamiast ludzi, wyslal na wojne ich animizowane wersje. Aby bylo calkiem slodko, zwierzatka otrzymaly nieco uglaskany, lagodny wyglad. Na tym koniec ekstrawagancji. Cat Shit One jest jak najbardziej powazna opowiescia z lekkim przeslaniem antywojennym.
Komiks sie udal. Moje trzy tomy podzielone sa na kilkanascie historii, z ktorych kazda to odrebna misja [badz przepustka, tzw. Rest & Recreation]. Nie zabraklo rowniez pojawiajacych sie gdzieniegdzie dodatkow w postaci przypisow tlumaczyacych owczesny zargon, objasnien terminologii wojskowej, opisow uzbrojenia [od pistoletow po samoloty], a takze rysow historycznych, przez co komiks powinien byc bardzo przystepny tych, ktorzy o konflikcie w Wietnamie wiedza tylko tyle, ze byl.
Co na plus, a co na minus. Ceche ujemna znalazlem tylko jedna. Slaba korekta polskiego wydania, a raczej jej brak. Dowody na to, ze slusznie sie czepiam, mozna dostrzec na zdjeciach.
Na plus wszystko pozostale, zwlaszcza kreska, obecnosc zwierzatek i fachowe podejscie do tematu. Cat Shit One nie jest wytworem wyobrazni. Jest publikacja w duzej mierze bazujaca na faktach i istniejacych dokumentach. Jesli w ktoryms momencie mamy do czynienia z fikcja, autor o tym wspomina.
P.S. Zwierzece odpowiedniki poszczegolnych nacji pan Kobayashi dobral z wyczuciem. Najbardziej rozsmieszyly mnie swinie [Francuzi] i malpy [Japonczycy], zwlaszcza malpa, tzn. Japonczyk Nakamura, ktory na wojne trafil przez przypadek. Cos w tym jest. Moj znajomy mawia czasem "zolte malpy". Cha cha cha.
W koncu dostalem spozniona, grudniowa wyplate. Wyposzczony dwutygodniowym brakiem zakupow, zaczalem buszowac w sieci w poszukiwaniu pretekstu do wydania kilku groszy.
Chcialem kupic porzadny album Watchmen. Amerykanski eBay to spory sklep z komiksami. Zrobilem maly rekonesans i znalazlem dwie sztuki odpowiadajace moim wymaganiom. Biedniejszy, miekki paperback oraz solidne jak diabli wydanie Watchmen Absolute Eidition. Obydwa nowe. Pomyslalem "cena nie gra roli" i wyslalem maile z zapytaniem o ewentualne koszty wysylki.
W mgnieniu oka otrzymalem odpowiedz odnosnie lepszego wydania.
Wierutne klamstwo! Amerykanie mysla chyba, ze przecietny Polak robiacy zakupy na eBay jest na tyle zdesperowany, ze pojdzie na kazdy uklad, byleby tylko dostal to, czego chce. Kolezance "$40" podziekowalem dla zasady.
Czekalem na odpowiedz odnosnie wydania w miekkiej oprawie. Coz, sprzedajaca Absolute Edition przeliczyla sie i stracila okazje lepszego zarobku. Nie zaplace 40 dolarow za wysylke [czyli jakies 2 razy wiecej niz sie nalezy], ale z pewnoscia zaoferuje za komiks wiecej niz lokalni licytujacy, z racji tego, ze Watchmen nie wydano u mnie w kraju. Szansa przepadla, amiga.
Przyszedl mail z odpowiedzia. Ile zaplace za wysylke wydania wazacego wazacego okolo pol kilograma? W imie Ojca i Syna...
Zrezygnowalem z zakupow. Zapytalem tylko, czy wysylka odbywa sie za posrednictwem NAVY SEALS, bo wysokosc stawki na to wskazywala. Bez odzewu.
Chcialem kupic porzadny album Watchmen. Amerykanski eBay to spory sklep z komiksami. Zrobilem maly rekonesans i znalazlem dwie sztuki odpowiadajace moim wymaganiom. Biedniejszy, miekki paperback oraz solidne jak diabli wydanie Watchmen Absolute Eidition. Obydwa nowe. Pomyslalem "cena nie gra roli" i wyslalem maile z zapytaniem o ewentualne koszty wysylki.
W mgnieniu oka otrzymalem odpowiedz odnosnie lepszego wydania.
Wierutne klamstwo! Amerykanie mysla chyba, ze przecietny Polak robiacy zakupy na eBay jest na tyle zdesperowany, ze pojdzie na kazdy uklad, byleby tylko dostal to, czego chce. Kolezance "$40" podziekowalem dla zasady.
Czekalem na odpowiedz odnosnie wydania w miekkiej oprawie. Coz, sprzedajaca Absolute Edition przeliczyla sie i stracila okazje lepszego zarobku. Nie zaplace 40 dolarow za wysylke [czyli jakies 2 razy wiecej niz sie nalezy], ale z pewnoscia zaoferuje za komiks wiecej niz lokalni licytujacy, z racji tego, ze Watchmen nie wydano u mnie w kraju. Szansa przepadla, amiga.
Przyszedl mail z odpowiedzia. Ile zaplace za wysylke wydania wazacego wazacego okolo pol kilograma? W imie Ojca i Syna...
Zrezygnowalem z zakupow. Zapytalem tylko, czy wysylka odbywa sie za posrednictwem NAVY SEALS, bo wysokosc stawki na to wskazywala. Bez odzewu.
Kalendarz
11 | 2024/12 | 01 |
S | M | T | W | T | F | S |
---|---|---|---|---|---|---|
1 | 2 | 3 | 4 | 5 | 6 | 7 |
8 | 9 | 10 | 11 | 12 | 13 | 14 |
15 | 16 | 17 | 18 | 19 | 20 | 21 |
22 | 23 | 24 | 25 | 26 | 27 | 28 |
29 | 30 | 31 |
Kategorie
Nekrolog
Komentarze
[06/27 Mloda]
[03/14 BZY]
[03/14 w_m]
[11/24 BZY]
[11/24 Morden]
Najnowsze
(10/03)
(09/01)
(08/31)
(08/14)
(07/04)
Trackback
Profile
性別:
非公開
Słaba wyszukiwarka
Najstarsze
(11/01)
(11/01)
(11/11)
(11/11)
(11/30)
Rzucono shurikenów
Analiza