Ostatecznie zwyciezylem w pojedynku z Final Fantasy IV. Dlaczego pisze "pojedynku"? Bowiem w takich kategoriach nalezaloby rozpatrywac kazde posiedzenie z ta gra. Z jednej strony piekna i dopracowana, a z drugiej nieprawdopodobnie trudna, a momentami wrecz frustrujaca. Czy warto bylo sie meczyc? Zdecydowac tak, gdyz odnowiona Czworka to Final pelna geba, nawiazuajcy do dawnej, niestety minionej, swietnosci serii. Gra reprezentuje stara szkole, jesli chodzi o system i gameplay. Wizualnie jest to poziom szarego PlayStation. Muzycznie? Nobuo Uematsu w swoich najlepszych latach. Przy okazji, pana Uematsu, jak i pozostalych kluczowych tworcow, mozna w grze spotkac, a nawet zamienic slowko. Jak z fabula? Historia, do jakich przyzwyczail nas cykl. Zdecydowanie basniowa, bardzo epicka i z niewielka dobawka motywu pozaziemskiego. Mowiac prosciej - "Dziewiatka" w wersji lite. Juz podczas pierwszego kontaktu, gapiac sie na ekran tytulowy z przygrywajacym w tle kultowym "Prelude", czulem, ze bedzie to ponadprzecietna gra. Mialem racje.
Debiutujacy na Super Famicomie protoplasta nalezal do nieskomplikowanej linii RPG'ow. Takie bylo kiedys cale Final Fantasy. Remake "Czworki" na DS rowniez [zwlaszcz na poczatku] sprawia wrazenie malo rozbudowanego, wrecz surowego tytulu. Dopiero po kilkunastu godzinach, gdy przygoda nabiera bardziej swobodnego charakteru, uswiadomilem sobie, ze w gruncie rzeczy gra jest ogromna, pelna smaczkow, sekretow, watkow pobocznych, minigierek itp. Mile rozczarowanie, a tym samym niemaly problem, z ktorym borykam sie juz od dawna. Grajac bez poradnika, podczas pierwszego podejscia nie sposob odkryc chocby 50% tego, co gra w rzeczywistosci ma do zaoferowania. Na drugie podejscie z kolei, ciezko znalezc czas. Po raz kolejny nabralem wody w usta, nie decydujac sie zawczasu na zakup oficjalnego guidebook'a. I po raz ostatni. Chyba lepiej bedzie wykladac kolejne pieniadze i za kare grac w jRPG'i dwa razy rzadziej, niz przechodzic je jak popadnie.
Drugi [i ostatni] problem z Final Fantasy IV wiaze sie z poziomem trudnosci. Wierzcie lub nie, to jest czysty hardcore. System czarow i umiejetnosci znam na wylot. Turowe zasady prowadzenia pojedynkow rowniez. Wiem jak rozwijac postacie, wiem, w co je ubrac. Reguly charakterystyczne dla serii znam od lat. Mimo obycia niejednokrotnie zablokowalem sie na bossie i przyznam szczerze, ze gdyby nie wyjatkowe samozaparcie, a rowniez czeste zagladanie na gamefaqs, dalbym sobie spokoj po kilkunastu godzinach. Do tej pory nie mam pojecia, jak udalo mi sie przebrnac przez koncowke. 3 godziny naprawde ciezkich pojedynkow, plus final boss. Jedna porazka i zaczynasz od ostatniego save'a. Takich sytuacji mialem mnostwo. Klnalem jak szewc, a w niektorych momentach zbieralo mi sie na placz. Satysfakcja z ukonczenia jest, lecz nadmienie, ze do licznika ugranych godzin nalezaloby dodac jeszcze pietnascie, bo tyle na oko czasu poswiecilem na powtarzanie trudniejszych przepraw. Stary wyga ma z remake "Czworki" przewalone. A nowicjusz? Nowicjusz niech sie strzeze.
Lubie dyskutowac o skrajnosciach, stad wzmianka o wyzylowanym poziomie trudnosci. Na szczescie CPU traktuje nas fair i, trzymajac sie pewnych zasad, tj. maksymalne dopakowanie druzyny, pelne skupienie oraz roztropnosc, mozna sie przez gre przebic. Mala porada czlowieka po przejsciach - nie grajcie na sile gdy zechce sie siku. Najpierw siku. He he. Nie tylko wielu ciezkich chwil nie zapomne temu Finalowi. Uklon w strone wspanialych postaci: dzieciecej pary rezolutnych magow - Parom i Poloma, chlodnego i zdystansowanego Kaina, a takze pyskatego Ninja - Edge'a. Szczeniakiem juz nie jestem, a ciagle przylapuje sie na fascynacji bajkowymi bohaterami. Dar wiecznej mlodosci. Swoja droga, Final Fantasy IV dziala jak jakis uzdrawiajacy eliksir. Wybija sie ponad wiekszosc dzisiejszych jRPG'ow, zwlaszcza tych ze swojej rodziny. Ta gre nalezy traktowac jako uklon w strone starszych graczy, ktorym ostatnimi laty brakuje tego "Fantasy". Cholernie dobra pozycja z dusza. Final in the Shell.
Debiutujacy na Super Famicomie protoplasta nalezal do nieskomplikowanej linii RPG'ow. Takie bylo kiedys cale Final Fantasy. Remake "Czworki" na DS rowniez [zwlaszcz na poczatku] sprawia wrazenie malo rozbudowanego, wrecz surowego tytulu. Dopiero po kilkunastu godzinach, gdy przygoda nabiera bardziej swobodnego charakteru, uswiadomilem sobie, ze w gruncie rzeczy gra jest ogromna, pelna smaczkow, sekretow, watkow pobocznych, minigierek itp. Mile rozczarowanie, a tym samym niemaly problem, z ktorym borykam sie juz od dawna. Grajac bez poradnika, podczas pierwszego podejscia nie sposob odkryc chocby 50% tego, co gra w rzeczywistosci ma do zaoferowania. Na drugie podejscie z kolei, ciezko znalezc czas. Po raz kolejny nabralem wody w usta, nie decydujac sie zawczasu na zakup oficjalnego guidebook'a. I po raz ostatni. Chyba lepiej bedzie wykladac kolejne pieniadze i za kare grac w jRPG'i dwa razy rzadziej, niz przechodzic je jak popadnie.
Drugi [i ostatni] problem z Final Fantasy IV wiaze sie z poziomem trudnosci. Wierzcie lub nie, to jest czysty hardcore. System czarow i umiejetnosci znam na wylot. Turowe zasady prowadzenia pojedynkow rowniez. Wiem jak rozwijac postacie, wiem, w co je ubrac. Reguly charakterystyczne dla serii znam od lat. Mimo obycia niejednokrotnie zablokowalem sie na bossie i przyznam szczerze, ze gdyby nie wyjatkowe samozaparcie, a rowniez czeste zagladanie na gamefaqs, dalbym sobie spokoj po kilkunastu godzinach. Do tej pory nie mam pojecia, jak udalo mi sie przebrnac przez koncowke. 3 godziny naprawde ciezkich pojedynkow, plus final boss. Jedna porazka i zaczynasz od ostatniego save'a. Takich sytuacji mialem mnostwo. Klnalem jak szewc, a w niektorych momentach zbieralo mi sie na placz. Satysfakcja z ukonczenia jest, lecz nadmienie, ze do licznika ugranych godzin nalezaloby dodac jeszcze pietnascie, bo tyle na oko czasu poswiecilem na powtarzanie trudniejszych przepraw. Stary wyga ma z remake "Czworki" przewalone. A nowicjusz? Nowicjusz niech sie strzeze.
Lubie dyskutowac o skrajnosciach, stad wzmianka o wyzylowanym poziomie trudnosci. Na szczescie CPU traktuje nas fair i, trzymajac sie pewnych zasad, tj. maksymalne dopakowanie druzyny, pelne skupienie oraz roztropnosc, mozna sie przez gre przebic. Mala porada czlowieka po przejsciach - nie grajcie na sile gdy zechce sie siku. Najpierw siku. He he. Nie tylko wielu ciezkich chwil nie zapomne temu Finalowi. Uklon w strone wspanialych postaci: dzieciecej pary rezolutnych magow - Parom i Poloma, chlodnego i zdystansowanego Kaina, a takze pyskatego Ninja - Edge'a. Szczeniakiem juz nie jestem, a ciagle przylapuje sie na fascynacji bajkowymi bohaterami. Dar wiecznej mlodosci. Swoja droga, Final Fantasy IV dziala jak jakis uzdrawiajacy eliksir. Wybija sie ponad wiekszosc dzisiejszych jRPG'ow, zwlaszcza tych ze swojej rodziny. Ta gre nalezy traktowac jako uklon w strone starszych graczy, ktorym ostatnimi laty brakuje tego "Fantasy". Cholernie dobra pozycja z dusza. Final in the Shell.
PR
Kalendarz
10 | 2024/11 | 12 |
S | M | T | W | T | F | S |
---|---|---|---|---|---|---|
1 | 2 | |||||
3 | 4 | 5 | 6 | 7 | 8 | 9 |
10 | 11 | 12 | 13 | 14 | 15 | 16 |
17 | 18 | 19 | 20 | 21 | 22 | 23 |
24 | 25 | 26 | 27 | 28 | 29 | 30 |
Kategorie
Nekrolog
Komentarze
[06/27 Mloda]
[03/14 BZY]
[03/14 w_m]
[11/24 BZY]
[11/24 Morden]
Najnowsze
(10/03)
(09/01)
(08/31)
(08/14)
(07/04)
Trackback
Profile
性別:
非公開
Słaba wyszukiwarka
Najstarsze
(11/01)
(11/01)
(11/11)
(11/11)
(11/30)
Rzucono shurikenów
Analiza