Nie sposob przecenic roli, jaka dla uniwersum Batmana odegral w pelni licencjonowany animowany serial, produkowany w latach 90. Z uwagi na roznorodnosc i niezaprzeczalna wykwintnosc artystyczna, jako caloksztalt przycmiewa niewatpliwie najlepsze filmy aktorskie, wlacznie z dwoma pierwszymi wysokiej proby epizodami Tima Burtona. Rowniez w odniesieniu do kanonu filmow rysunkowych, bazujacych na opowiesciach superbohaterskich, wypada zwrocic uwage na wysoka oryginalnosc. Omawiana seria, zdaje sie, jako pierwsza zeszla z trasy wytyczonej przez dziesiatki rownie plytkich co rozrywkowych pozycji, obierajac mroczny i smiertelnie powazny tor, majacy niewiele wspolnego z cukierkowym show dla najmlodszych.
Batman: The Animated Series emitowala kiedys telewizja publiczna, najpierw w wersji z lektorem, a nastepnie w nieporownywalnie gorszej - zdubbingowanej. Dobre czasy minely i nie wroca wiecej, wiec jedynym sposobem na zapoznanie sie z materialem jest zakup sygnowanych logiem DC wydan DVD, podzielonych na cztery czesci. Z niewiadomych mi przyczyn, jedynie dwie pierwsze zostaly wydany w Europie, zas vol. 3 i 4 nalezy sobie sprowadzic ze Stanow. Kazde pudelko posiada tekturowa obwolute i zawiera cztery kompakty. Jeden sezon to ponad 25 epizodow [okolo 25 minut kazdy], a zatem calkiem sporo ogladania.
Mimo goracego uczucia, jakim darze te serie, musze zaznaczyc, ze wsrod natloku wspanialosci zdarzaja sie odcinki slabsze. W ramach pocieszenia dodam, iz problem dotyczy glownie poczatku pierwszego sezonu, kiedy to nazbyt odczuwalne sa nalecialosci tradycji. Bohaterowie komentuja na glos, co aktualnie robia, pelno taniej teatralnosci, a rezyseria pozostawia wiele do czynienia. Jednak niesamowite, jak w przeciagu niespelna dziesieciu czesci, film dojrzewa, ustanawiajac klase, o ktorej tak gornolotnie trabilem w pierwszym akapicie. Niezmienione pozostaja jedynie niesamowity design serii, okreslany przez tworcow mianem Dark Déco oraz orkiestrowa muzyka, niezyjacej juz Shirley Walker. Mozna powiedziec, ze ze wszystkich filmow o Batmanie, to wlasnie ten animowany serial wspial sie na wyzyny artyzmu graficznego i muzycznego.
Ciezko opisac wrazenia po przetrawieniu tak wybornego materialu. Animowany Batman ani troche sie nie zestarzal. Jest to zasluga "sztywnych", w pelni alternatywnych realiow, bedacych miejscem akcji. Rowniez wizualnie rzecz prezentuje sie rownie dobrze jak kilkanascie lat temu. Im bardziej oszczedna i mroczna forma, w tym przypadku dosc osobliwy noir, tym wieksza tolerancja na uplyw czasu i zmieniajace sie trendy.
Do zakupu i obejrzenia zachecac raczej nie trzeba. Warto wspomniec, ze na plytach znalazlo sie miejsce na troche dodatkow. Szkoda, ze nie ma napisow do sciezek z komentarzem. Nie wiedziec czemu, na pierwszej plycie nie znalazly sie rowniez napisy do materialu z wypowiedziami tworcow - na nastepnej juz byly. Czego mozna dowiedziec sie z dodatkow? Na przyklad, co wspolnego maja Joker i Luke Skywalker. Tak na marginesie - okazuje sie, ze co najmniej polowa lektorow, uzyczajacych glos bohaterom serialu, dostala angaz w bijacej rekordy popularnosci grze video z "Arkham Asylum" w tytule.
Co dalej po Batman: The Animated Series? Zanim siegniecie po box set'y z kolejnymi sezonami, warto zakupic pelnometrazowa kinowke "Batman: Mask of the Phantasm", w ktorym pojawia sie konkurencja dla Mrocznego Msciciela, a Bruce Wayne zmaga sie z echami przeszlosci. Film rozpoczyna opening, ktory kazdemu zapadnie w pamiec. Oriekstra pod wodza Shirley Walker i przeszywajacy spiew choralny okrywajace trwoga mroczne Gotham. To trzeba zobaczyc.
Batman: The Animated Series emitowala kiedys telewizja publiczna, najpierw w wersji z lektorem, a nastepnie w nieporownywalnie gorszej - zdubbingowanej. Dobre czasy minely i nie wroca wiecej, wiec jedynym sposobem na zapoznanie sie z materialem jest zakup sygnowanych logiem DC wydan DVD, podzielonych na cztery czesci. Z niewiadomych mi przyczyn, jedynie dwie pierwsze zostaly wydany w Europie, zas vol. 3 i 4 nalezy sobie sprowadzic ze Stanow. Kazde pudelko posiada tekturowa obwolute i zawiera cztery kompakty. Jeden sezon to ponad 25 epizodow [okolo 25 minut kazdy], a zatem calkiem sporo ogladania.
Mimo goracego uczucia, jakim darze te serie, musze zaznaczyc, ze wsrod natloku wspanialosci zdarzaja sie odcinki slabsze. W ramach pocieszenia dodam, iz problem dotyczy glownie poczatku pierwszego sezonu, kiedy to nazbyt odczuwalne sa nalecialosci tradycji. Bohaterowie komentuja na glos, co aktualnie robia, pelno taniej teatralnosci, a rezyseria pozostawia wiele do czynienia. Jednak niesamowite, jak w przeciagu niespelna dziesieciu czesci, film dojrzewa, ustanawiajac klase, o ktorej tak gornolotnie trabilem w pierwszym akapicie. Niezmienione pozostaja jedynie niesamowity design serii, okreslany przez tworcow mianem Dark Déco oraz orkiestrowa muzyka, niezyjacej juz Shirley Walker. Mozna powiedziec, ze ze wszystkich filmow o Batmanie, to wlasnie ten animowany serial wspial sie na wyzyny artyzmu graficznego i muzycznego.
Ciezko opisac wrazenia po przetrawieniu tak wybornego materialu. Animowany Batman ani troche sie nie zestarzal. Jest to zasluga "sztywnych", w pelni alternatywnych realiow, bedacych miejscem akcji. Rowniez wizualnie rzecz prezentuje sie rownie dobrze jak kilkanascie lat temu. Im bardziej oszczedna i mroczna forma, w tym przypadku dosc osobliwy noir, tym wieksza tolerancja na uplyw czasu i zmieniajace sie trendy.
Do zakupu i obejrzenia zachecac raczej nie trzeba. Warto wspomniec, ze na plytach znalazlo sie miejsce na troche dodatkow. Szkoda, ze nie ma napisow do sciezek z komentarzem. Nie wiedziec czemu, na pierwszej plycie nie znalazly sie rowniez napisy do materialu z wypowiedziami tworcow - na nastepnej juz byly. Czego mozna dowiedziec sie z dodatkow? Na przyklad, co wspolnego maja Joker i Luke Skywalker. Tak na marginesie - okazuje sie, ze co najmniej polowa lektorow, uzyczajacych glos bohaterom serialu, dostala angaz w bijacej rekordy popularnosci grze video z "Arkham Asylum" w tytule.
Co dalej po Batman: The Animated Series? Zanim siegniecie po box set'y z kolejnymi sezonami, warto zakupic pelnometrazowa kinowke "Batman: Mask of the Phantasm", w ktorym pojawia sie konkurencja dla Mrocznego Msciciela, a Bruce Wayne zmaga sie z echami przeszlosci. Film rozpoczyna opening, ktory kazdemu zapadnie w pamiec. Oriekstra pod wodza Shirley Walker i przeszywajacy spiew choralny okrywajace trwoga mroczne Gotham. To trzeba zobaczyc.
PR
Nie lubie marnowac czasu na slabe filmy, ale na horror zawsze znajde chwile. W zbiorach portalu Iplex.pl, obok dramatow, dochodzi zdecydowanie najwiecej obrazow z tego gatunku. Korzystajac z dobrodziejstw serwisu, zaliczylem dzis brytyjska produkcje o malo orygnalnym tytule "Creep". Film slaby, a horror sredni, ale miejsce akcji - metro, kanaly - zdecydowanie w moim guscie. Zdjecia odznaczaja sie ponadto cieplym ujeciem zimnych barw [sic!], jak u Jeunet'a, co samo w sobie stanowi nie lada atrakcje. Mimo wszystko nie polecam, chyba, ze ktos naprawde nie ma co ze soba zrobic. Powiem szczerze, ze najbardziej interesujaca rzecza w filmie byla aktorka odgrywajaca glowna role. Niemiecka uroda, "zdrowa" sylwetka i twarz, ktora juz gdzies widzialem. Przeciez to Franka Potente, ktora zagrala tak znakomita role w jeszcze lepszym "Lola Rannt". Wysztafirowana i z inna fryzura zupelnie nie przupomina samej siebie. Rozmyslalem tak o urodzie Franki i uswiadomilem sobie, ze spokojnie moglaby uchodzic za mlodsza siostre pewnego niemieckiego pilkarza. Uderzajace podobienstwo, czyz nie?
Hellsing to najnowsza pozycja w moich skromnych zbiorach. Zainwestowalem w nia z kilku wzgledow. Czesciowo poprzez sentyment do niezlej mangi, czesciowo z powodu dobrych wspomnien zwiazanych z samym anime, notabene emitowanym kiedys w Polsce. Do zakupu ostatecznie przekonala mnie promocyjna cena nizsza od sugerowanej o cale 60%. Box wydany przez Vision / Anime Gate zawiera wszystkie 13 odcinkow serii [tej pierwszej, w produkcji wciaz znajduje sie osobna - Hellsing Ultimate] wraz z dodatkami. Jak sie okazalo, bardzo skromnymi. Niewiele warte swistki z materialem edukacyjnym, do niczego nie potrzebne, ale mile dla oka pocztowki i... to by bylo na tyle. Na plytach jeszcze skromniej. W dodatkach przewazaja trailery i opisy innych filmow z oferty dystrybutora. Do poczytania o Hellsing jest doslownie na piec minut. Malo tego, nie ma tam nic, czego nie dowiedzielismy sie z filmu.
Po seansie mam mieszane odczucia, z przewaga tych negatywnych. Moze jestem juz za stary, by przyklaskiwac slabo zrealizowanym pomyslom i malo wiarygodnym postaciom. W Hellsing opowiedziano o tytulowej tajnej organizacji, zmagajacej sie z narastajaca liczebnoscia wampirow. Miejsce akcji - Londyn, czasy wspolczesne. Jednym z filarow ludzkiej organizacji jest tajemniczy wampir Alucard [to ta postac w kapeluszu], do ktorego juz w pierwszym odcinku dolacza mloda policjantka. Mamy wiec dwojke glownych bohaterow, ktorzy wspolnie pracuja nad rozwiazaniem zagadki masowej "produkcji", ulepszonych droga biocybernetyki, krwiopijcow. Rekrutka Victoria wspomaga oddzial bojowy Hellsing rusznica przeciwpancerna, swieci tylkiem, a takze, z odcinka na odcinek coraz bardziej pograza sie w bezkresie bzdurnych dylematow moralnych. Pozostali bohaterowie, z przywodca organizacji, niejaka Integra, na czele, przescigaja sie w nadmiernej egzaltacji. Jedynie Alucard i, przerysowany z Alberta Wayne'ow i jemu podobnych, lokaj Walter trzymaja fason.
Fabula pedzi jak szalona, poruszajac dziesiatki watkow, ktore nie maja zadnego znaczenia. Tak krotki serial nie jest najlepszym srodkiem do ukazania zlozonej opowiesci. Nalezaloby skoncentrowac sie na jej samej, badz osobno na tozsamosci bohaterow. To co obejrzalem, wygladalo na krotka zapowiedz dwustuodcinkowego anime. OVA z poszatkowana trescia, sugerujace, ze ciag dalszy poznamy w kolejnych epizodach, ktore nigdy nie mialy powstac. Zatem ogladanie bylo srednio przyjemne, a juz na pewno nie wciagajace. Natomiast musze przyznac, ze Hellsing broni sie swietna, choc zupelnie nie pasujaca do wampiryczno-detektywistycznych klimatow muzyka. Jako uwazny sluchacz, w jednym z utworow wychwycilem zsamplowany ryk Godzilli. OST kupilbym bez wahania, oczywiscie za poldarmo. Czy cos jeszcze? Momentami kolorystyka, atmosfera i postac Alucarda, ale to zdecydowanie za malo, by o Hellsing wypowiadac sie w superlatywach. Niemniej, z uwagi na atrakcyjna cene, a takze estetyczne wydanie, jestem zadowolony z zakupu.
Po seansie mam mieszane odczucia, z przewaga tych negatywnych. Moze jestem juz za stary, by przyklaskiwac slabo zrealizowanym pomyslom i malo wiarygodnym postaciom. W Hellsing opowiedziano o tytulowej tajnej organizacji, zmagajacej sie z narastajaca liczebnoscia wampirow. Miejsce akcji - Londyn, czasy wspolczesne. Jednym z filarow ludzkiej organizacji jest tajemniczy wampir Alucard [to ta postac w kapeluszu], do ktorego juz w pierwszym odcinku dolacza mloda policjantka. Mamy wiec dwojke glownych bohaterow, ktorzy wspolnie pracuja nad rozwiazaniem zagadki masowej "produkcji", ulepszonych droga biocybernetyki, krwiopijcow. Rekrutka Victoria wspomaga oddzial bojowy Hellsing rusznica przeciwpancerna, swieci tylkiem, a takze, z odcinka na odcinek coraz bardziej pograza sie w bezkresie bzdurnych dylematow moralnych. Pozostali bohaterowie, z przywodca organizacji, niejaka Integra, na czele, przescigaja sie w nadmiernej egzaltacji. Jedynie Alucard i, przerysowany z Alberta Wayne'ow i jemu podobnych, lokaj Walter trzymaja fason.
Fabula pedzi jak szalona, poruszajac dziesiatki watkow, ktore nie maja zadnego znaczenia. Tak krotki serial nie jest najlepszym srodkiem do ukazania zlozonej opowiesci. Nalezaloby skoncentrowac sie na jej samej, badz osobno na tozsamosci bohaterow. To co obejrzalem, wygladalo na krotka zapowiedz dwustuodcinkowego anime. OVA z poszatkowana trescia, sugerujace, ze ciag dalszy poznamy w kolejnych epizodach, ktore nigdy nie mialy powstac. Zatem ogladanie bylo srednio przyjemne, a juz na pewno nie wciagajace. Natomiast musze przyznac, ze Hellsing broni sie swietna, choc zupelnie nie pasujaca do wampiryczno-detektywistycznych klimatow muzyka. Jako uwazny sluchacz, w jednym z utworow wychwycilem zsamplowany ryk Godzilli. OST kupilbym bez wahania, oczywiscie za poldarmo. Czy cos jeszcze? Momentami kolorystyka, atmosfera i postac Alucarda, ale to zdecydowanie za malo, by o Hellsing wypowiadac sie w superlatywach. Niemniej, z uwagi na atrakcyjna cene, a takze estetyczne wydanie, jestem zadowolony z zakupu.
Avatar zaliczony. Sczesliwie, w ostatni dzien projekcji wersji rozszerzonej. Padlo na seans trojwymiarowy. Nie doznalem szoku, jako ze z 3D w kinie mialem juz stycznosc pare ladnych lat temu, gdy w Polsce pojawil sie IMAX. Jednak po raz pierwszy ogladalem film fabularny wyswietlany w tej technice. Kto by sie spodziewal, ze takie cuda beda grali w moim, lekko zacofanym miescie. A z drugiej strony - kto by sie spodziewal, ze kiedykolwiek powstanie tu multipleks? Siedlce gora. Mamy tu "restauracje" McDonald's, kino z prawdziwego zdarzenia i przez chwile mielismy Avatara. Toc to science fiction.
O samym filmie powiem krotko. "Nowe" Kino Nowej Przygody ma sie dobrze. Avatar czerpie troche z Jurassic Park, troche z The Lion King, troche ze Star Wars i odrobine z Braveheart. Kosmiczna basn skapana w morzu efektow specjalnych, ktorej kazda sekunda nokautuje wizualnie. Poza tym, film wrecz stworzony do ogladania w kinie z porzadnym naglosnieniem. Nie sa zbyt powazni krzykacze, okreslajacy Avatara mianem gniota. Majac na celu zarobienie jak najwiekszej ilosci szmalu, w tej konwencji ciezko byloby nakrecic cos lepszego. Gdybym rozpisywal scenariusz "pod siebie" zmienilbym jakies 250 rzeczy, decydujac sie na powazniejszy ton calej historii. Zdaniem - wolalbym cos rownie entuzjastycznego jak Aliens i niekoniecznie z happy endem. Rzadko jestem az tak obiektywny, ale w tym przypadku musze. Avatar to rzecz, ktora zbyt dobrze sie oglada, by potem na sile szukac dziury w calym. Na koniec chcialbym podzielic sie mysla, ktora nasunela mi sie po seansie. Bylem zdania, ze granica technologiczna pomiedzy grami video a filmami wyraznie zaciera sie. Po Avatarze nie jest juz to takie oczywiste.
O samym filmie powiem krotko. "Nowe" Kino Nowej Przygody ma sie dobrze. Avatar czerpie troche z Jurassic Park, troche z The Lion King, troche ze Star Wars i odrobine z Braveheart. Kosmiczna basn skapana w morzu efektow specjalnych, ktorej kazda sekunda nokautuje wizualnie. Poza tym, film wrecz stworzony do ogladania w kinie z porzadnym naglosnieniem. Nie sa zbyt powazni krzykacze, okreslajacy Avatara mianem gniota. Majac na celu zarobienie jak najwiekszej ilosci szmalu, w tej konwencji ciezko byloby nakrecic cos lepszego. Gdybym rozpisywal scenariusz "pod siebie" zmienilbym jakies 250 rzeczy, decydujac sie na powazniejszy ton calej historii. Zdaniem - wolalbym cos rownie entuzjastycznego jak Aliens i niekoniecznie z happy endem. Rzadko jestem az tak obiektywny, ale w tym przypadku musze. Avatar to rzecz, ktora zbyt dobrze sie oglada, by potem na sile szukac dziury w calym. Na koniec chcialbym podzielic sie mysla, ktora nasunela mi sie po seansie. Bylem zdania, ze granica technologiczna pomiedzy grami video a filmami wyraznie zaciera sie. Po Avatarze nie jest juz to takie oczywiste.
Wpis nt Ghost in the Shell szykowal mi sie od dawna, zwlaszcza, ze pomalu wyrastam na ortodoksyjnego pasjonata tego uniwersum. Przed paroma miesiacami wspominalem o Innocence, ale potraktujmy to jako zaspiew. Aktualnie jestem swiezo po ukonczeniu pierwszego sezonu Stand Alone Complex, a wiec GITS w odcinkach, bedacego doskonalym uzupelnieniem wersji pelnometrazowej z 1995 roku. Wydarzenia z serialu maja miejsce przed tymi, ktore znamy z filmu, ukazujac dzien powszedni Sekcji 9. Dzieki umiejscowieniu akcji w przeszlosci, jednostke zaprezentowano w pelnym skladzie, z Mokoto Kusanagi na czele.
Stand Alone Complex to zdecydowanie mniej wymagajace kino od filozoficznego i ekstremalnie ciezkiego GITS. Sam rezyser w osobie Kenji Kamiyamy wyznal, ze nie przepada za przeintelektualizowanymi produkcjami, dlatego na potrzeby SAC zastosowano formule serialu policyjnego. Dzieki temu stal sie bardziej przystepny, co nie oznacza, ze fan glebszej refleksji obejdzie sie ze smakiem. Stary GITS byl przesiakniety zaduma nad sensem istnienia, zas SAC elementy filozofii maskuje miedzy wierszami dialogow, jak rowniez w licznych[!] gagach z udzialem robotow bojowych - Tachikoma. Prawie kazde anime ma swoje maskotke. Rzeczone Tachikoma to jedne z najbardziej wyrazistych, dramatycznych, rozczulajacych i zabwanych zarazem. Niezapomnianych.
Bardzo spodobalo mi sie, w jaki sposob ukazano czlonkow Sekcji 9. Pamietamy, ze w pelnometrazowce byli szalenie nieprzystepni, malomowni, a mimo to imponujacy glebia osobowosci. Serial, z racji swojej odmiennosci, przedstawia te same osoby w zupelnie inny sposob. Motoko sklonna jest do zartow, Batou tryska entuzjazmem, Aramaki i Togusa odzywaja sie o wiele czesciej niz nas do tego przyzwyczaili. Widac jak na dloni, ze wszyscy lubia ze soba pracowac, co owocuje sukcesami w kolejnych sledztwach. Milo oglada sie te sama, lecz zupelnie inna zarazem Sekcje 9. Poza tym, bezustannie poruszane sa watki zwiazane z przeszloscia bohaterow, przez co serial ma duza wartosc poznawcza.
Niekwestionowane gwiazdy Stand Alone Complex to oczywiscie wspomniane wczesniej Tachikoma. Wesola gromadka pajakopodobnych robotow dostala nawet swoj wlasny miniserial, odtwarzany po kazdym odcinku. Short'y z Tachikoma zazwyczaj przesmiewaja historie z poprzedzajacego je epizodu. Mnostwo gagow dotyczy rowniez samych Tachikoma, ktore w serii rozwijaja sie w dosc osobliwy sposob, a ponadto, w najmniej spodziewanym momencie wyrastaja na najwiekszych herosow opowiesci. Podczas ogladania jednego z ostatnich odcinkow wzruszylem sie nawet - wlasnie za sprawa Tachikoma. Chcialbym miec jednego w domu. Do uglaskania wystarczy olej naturalny, co niejednokrotnie demonstrowal Batou.
Dobra fabula, wyraziste postacie i Tachikoma to nie wszystko. SAC zachwyca wizualnie, jak przystalo na wysokobudzetowy obraz wykonany w technice 2D/3D. Trojwymiar nie jest tak sugestywny jak w "Appleseed", ale glebi perspektywy niczego nie brakuje, co odczuwalem zwlaszcza podczas dynamicznych scen. Poniewaz modele oblepiono odpowiednimi, rysunkowymi teksturami, wszystko wyglada bardzo naturalnie. Oczy nie cierpia z powodu efektu "rozszczepienia". Harmonia, w jakiej wspolgraja tu rozne techniki animacji wydaje mi sie jeszcze doskonalsza niz w "Ergo Proxy". Uczta dla zmyslow.
A propos "Appleseed", nie da sie nie zauwazyc podobienstw. Newport City z SAC bardziej przypomina Olimp niz protoplaste z filmu. Cieple barwy [z dominujacymi pomaranczowa i niebieska], miejskie pejzaze pelne oszklonych budynkow i niekonczacych sie refleksow. Pozorna doskonalosc. Ponadto, takie same policyjne laziki, podobne militaria. Nic dziwnego, projekty pochodza z mang tego samego autora [M. Shirow]. Co do kolorystyki, nie jestem pewien - "Appleseed" nie czytalem, a GITS byl w czerni i bieli. Ciekawe, czy Apple i SAC mialy wspolnych autorow. W kazdym razie, taka paleta odpowiada mi w 100%. Tworcom Mirror's Edge chyba tez. Miasto z ich gry utrzymano w identycznej stylistyce.
SAC spodobal mi sie na tyle, ze zgralem na HDD ulubione sceny. Czynie to w zasadzie zawsze, bo czuje sie bardziej komfortowo, wiedzac, ze w dowolnej chwili moge powracac do filmu nie tylko myslami. Na dysku wyladowal miedzy innymi opening, ktory wywolal u mnie "syndrom petli". Slucham wlasnie muzyki z poltoraminutowej czolowki. Utwor jest niesamowity. Spiewany mocnym glosem rosyjskiej wokalistki - Origi, skomponowany przez Yoko Kanno. Dzieki wywiadowi z dodatkow przekonalem sie, ze Yoko wyglada bardzo niepozornie jak na tak plodna kompozytorje muzyki najwyzszych lotow. Japonczycy tacy juz sa. Im bardziej niedojrzala aparycja, tym wiekszy dorobek. Wyjatkiem jest tu Yu Suzuki, postac monumentalna pod kazdym wzgledem.
Powrocmy jeszcze do samego anime. SAC urosl w moich oczach do ostatecznego argumentu przesadzajacego o zakupie kontynuacji - 2nd GIG. Czekam, az cena kompletu spadnie - na dzien dzisiejszy nalezaloby wylozyc prawie 200 PLN. W ramach oszczednosci zainwestuje w ktorys z soundtrack'ow albo pelnometrazowy spin-off serialu "Solid State Society", ktory rowniez wypadaloby miec. Natomiast sciezek dzwiekowych wyszlo sporo, ale powinienem uzbierac calosc, zanim w kinach ukaze sie Ghost In The Shell 3. Niestety nic nie wskazuje na to, by mialo sie to wydarzyc w najblizszym czasie. Szkoda. Glod cyberpunku jest nie do zniesienia.
Mialo byc w samych superlatywach, ale z ogromnym niesmakiem zwroce jeszcze uwage na jakosc polskiego wydania Stand Alone Complex. To chyba jakis zart. Zawartosc jest naprawde porzadna - taka sama jak w edycjach zachodnich i japonskiej, ale rodzimy wydawca [pozdrowienia, IDG] fachowo oszpecil box. Kartonowe etui o grubosci scianki 1 mm rozlatuje sie pod naporem samego spojrzenia. Jest stanowczo zbyt cienkie i za male. Nie miesci dziewieciu pudelek. Bede musial kleic albo calkowicie z niego zrezygnowac. Plyty DVD umieszczono w pudelkach typu slim. Prawie kazde ma pomarszczona folie. Nie da sie na to patrzec. Osobiscie wstydzilbym sie wprowadzac taki produkt do sprzedazy.
To samo IDG potrafilo jednak dobrze i niedrogo wydac pierwsza czesc Ghost In The Shell. Przy okazji zakupu SAC, nabylem rowniez edycje specjalna Jedynki. Biorac pod uwage niska cene, byloby to naprawde doskonale wydanie, gdyby nie maly szkopul w postaci doklejonej na rewersie etui mordy Tomasza Raczka - krytyka filmowego, a prywatnie homoseksualisty. Usmiechniety pan Tomasz "zaprasza na dobry film", posilkujac sie frazesem "Bez tego filmu nigdy nie byloby Matrixa." Nie widze sensu powolywac sie na produkcje, nalezaca do drugiej ligi obrazow filmowych. Z rewersu krzyczy rowniez James Cameron, ale na szczescie nie pokazal twarzy. Dosc nienawisci. Edycja specjalna zostala zremasterowana i widac to golym okiem. Obraz ostry i oblednie kolorowy dzieki kompresji z bitrate ~7.5 Mbps. Dzwiek to oczywiscie DD 5.1 i DTS, do wyboru. Z taka jakoscia obrazu jeszcze sie w przypadku DVD nie spotkalem. Nawet animowane menu nie wyglada jak porzadny render. Na moim 29" TV nie widac sladow kompresji. Edycja specjalna zawiera rowniez druga plyte z dodatkami. Jak zwykle, wartosciowy material edukacyjny, wyjasniajacy, dlaczego Ghost In The Shell przewrocil do gory nogami japonska animacje, zyskujac zasluzony status arcydziela i legendy. Niebawem wkraczam w ere HD [czas najwyzszy] i zaklinam sie, ze GITS bedzie jednym z pierwszych BluRay, jakie zakupie.
Stand Alone Complex to zdecydowanie mniej wymagajace kino od filozoficznego i ekstremalnie ciezkiego GITS. Sam rezyser w osobie Kenji Kamiyamy wyznal, ze nie przepada za przeintelektualizowanymi produkcjami, dlatego na potrzeby SAC zastosowano formule serialu policyjnego. Dzieki temu stal sie bardziej przystepny, co nie oznacza, ze fan glebszej refleksji obejdzie sie ze smakiem. Stary GITS byl przesiakniety zaduma nad sensem istnienia, zas SAC elementy filozofii maskuje miedzy wierszami dialogow, jak rowniez w licznych[!] gagach z udzialem robotow bojowych - Tachikoma. Prawie kazde anime ma swoje maskotke. Rzeczone Tachikoma to jedne z najbardziej wyrazistych, dramatycznych, rozczulajacych i zabwanych zarazem. Niezapomnianych.
Bardzo spodobalo mi sie, w jaki sposob ukazano czlonkow Sekcji 9. Pamietamy, ze w pelnometrazowce byli szalenie nieprzystepni, malomowni, a mimo to imponujacy glebia osobowosci. Serial, z racji swojej odmiennosci, przedstawia te same osoby w zupelnie inny sposob. Motoko sklonna jest do zartow, Batou tryska entuzjazmem, Aramaki i Togusa odzywaja sie o wiele czesciej niz nas do tego przyzwyczaili. Widac jak na dloni, ze wszyscy lubia ze soba pracowac, co owocuje sukcesami w kolejnych sledztwach. Milo oglada sie te sama, lecz zupelnie inna zarazem Sekcje 9. Poza tym, bezustannie poruszane sa watki zwiazane z przeszloscia bohaterow, przez co serial ma duza wartosc poznawcza.
Niekwestionowane gwiazdy Stand Alone Complex to oczywiscie wspomniane wczesniej Tachikoma. Wesola gromadka pajakopodobnych robotow dostala nawet swoj wlasny miniserial, odtwarzany po kazdym odcinku. Short'y z Tachikoma zazwyczaj przesmiewaja historie z poprzedzajacego je epizodu. Mnostwo gagow dotyczy rowniez samych Tachikoma, ktore w serii rozwijaja sie w dosc osobliwy sposob, a ponadto, w najmniej spodziewanym momencie wyrastaja na najwiekszych herosow opowiesci. Podczas ogladania jednego z ostatnich odcinkow wzruszylem sie nawet - wlasnie za sprawa Tachikoma. Chcialbym miec jednego w domu. Do uglaskania wystarczy olej naturalny, co niejednokrotnie demonstrowal Batou.
Dobra fabula, wyraziste postacie i Tachikoma to nie wszystko. SAC zachwyca wizualnie, jak przystalo na wysokobudzetowy obraz wykonany w technice 2D/3D. Trojwymiar nie jest tak sugestywny jak w "Appleseed", ale glebi perspektywy niczego nie brakuje, co odczuwalem zwlaszcza podczas dynamicznych scen. Poniewaz modele oblepiono odpowiednimi, rysunkowymi teksturami, wszystko wyglada bardzo naturalnie. Oczy nie cierpia z powodu efektu "rozszczepienia". Harmonia, w jakiej wspolgraja tu rozne techniki animacji wydaje mi sie jeszcze doskonalsza niz w "Ergo Proxy". Uczta dla zmyslow.
A propos "Appleseed", nie da sie nie zauwazyc podobienstw. Newport City z SAC bardziej przypomina Olimp niz protoplaste z filmu. Cieple barwy [z dominujacymi pomaranczowa i niebieska], miejskie pejzaze pelne oszklonych budynkow i niekonczacych sie refleksow. Pozorna doskonalosc. Ponadto, takie same policyjne laziki, podobne militaria. Nic dziwnego, projekty pochodza z mang tego samego autora [M. Shirow]. Co do kolorystyki, nie jestem pewien - "Appleseed" nie czytalem, a GITS byl w czerni i bieli. Ciekawe, czy Apple i SAC mialy wspolnych autorow. W kazdym razie, taka paleta odpowiada mi w 100%. Tworcom Mirror's Edge chyba tez. Miasto z ich gry utrzymano w identycznej stylistyce.
SAC spodobal mi sie na tyle, ze zgralem na HDD ulubione sceny. Czynie to w zasadzie zawsze, bo czuje sie bardziej komfortowo, wiedzac, ze w dowolnej chwili moge powracac do filmu nie tylko myslami. Na dysku wyladowal miedzy innymi opening, ktory wywolal u mnie "syndrom petli". Slucham wlasnie muzyki z poltoraminutowej czolowki. Utwor jest niesamowity. Spiewany mocnym glosem rosyjskiej wokalistki - Origi, skomponowany przez Yoko Kanno. Dzieki wywiadowi z dodatkow przekonalem sie, ze Yoko wyglada bardzo niepozornie jak na tak plodna kompozytorje muzyki najwyzszych lotow. Japonczycy tacy juz sa. Im bardziej niedojrzala aparycja, tym wiekszy dorobek. Wyjatkiem jest tu Yu Suzuki, postac monumentalna pod kazdym wzgledem.
Powrocmy jeszcze do samego anime. SAC urosl w moich oczach do ostatecznego argumentu przesadzajacego o zakupie kontynuacji - 2nd GIG. Czekam, az cena kompletu spadnie - na dzien dzisiejszy nalezaloby wylozyc prawie 200 PLN. W ramach oszczednosci zainwestuje w ktorys z soundtrack'ow albo pelnometrazowy spin-off serialu "Solid State Society", ktory rowniez wypadaloby miec. Natomiast sciezek dzwiekowych wyszlo sporo, ale powinienem uzbierac calosc, zanim w kinach ukaze sie Ghost In The Shell 3. Niestety nic nie wskazuje na to, by mialo sie to wydarzyc w najblizszym czasie. Szkoda. Glod cyberpunku jest nie do zniesienia.
Mialo byc w samych superlatywach, ale z ogromnym niesmakiem zwroce jeszcze uwage na jakosc polskiego wydania Stand Alone Complex. To chyba jakis zart. Zawartosc jest naprawde porzadna - taka sama jak w edycjach zachodnich i japonskiej, ale rodzimy wydawca [pozdrowienia, IDG] fachowo oszpecil box. Kartonowe etui o grubosci scianki 1 mm rozlatuje sie pod naporem samego spojrzenia. Jest stanowczo zbyt cienkie i za male. Nie miesci dziewieciu pudelek. Bede musial kleic albo calkowicie z niego zrezygnowac. Plyty DVD umieszczono w pudelkach typu slim. Prawie kazde ma pomarszczona folie. Nie da sie na to patrzec. Osobiscie wstydzilbym sie wprowadzac taki produkt do sprzedazy.
To samo IDG potrafilo jednak dobrze i niedrogo wydac pierwsza czesc Ghost In The Shell. Przy okazji zakupu SAC, nabylem rowniez edycje specjalna Jedynki. Biorac pod uwage niska cene, byloby to naprawde doskonale wydanie, gdyby nie maly szkopul w postaci doklejonej na rewersie etui mordy Tomasza Raczka - krytyka filmowego, a prywatnie homoseksualisty. Usmiechniety pan Tomasz "zaprasza na dobry film", posilkujac sie frazesem "Bez tego filmu nigdy nie byloby Matrixa." Nie widze sensu powolywac sie na produkcje, nalezaca do drugiej ligi obrazow filmowych. Z rewersu krzyczy rowniez James Cameron, ale na szczescie nie pokazal twarzy. Dosc nienawisci. Edycja specjalna zostala zremasterowana i widac to golym okiem. Obraz ostry i oblednie kolorowy dzieki kompresji z bitrate ~7.5 Mbps. Dzwiek to oczywiscie DD 5.1 i DTS, do wyboru. Z taka jakoscia obrazu jeszcze sie w przypadku DVD nie spotkalem. Nawet animowane menu nie wyglada jak porzadny render. Na moim 29" TV nie widac sladow kompresji. Edycja specjalna zawiera rowniez druga plyte z dodatkami. Jak zwykle, wartosciowy material edukacyjny, wyjasniajacy, dlaczego Ghost In The Shell przewrocil do gory nogami japonska animacje, zyskujac zasluzony status arcydziela i legendy. Niebawem wkraczam w ere HD [czas najwyzszy] i zaklinam sie, ze GITS bedzie jednym z pierwszych BluRay, jakie zakupie.
Kalendarz
10 | 2024/11 | 12 |
S | M | T | W | T | F | S |
---|---|---|---|---|---|---|
1 | 2 | |||||
3 | 4 | 5 | 6 | 7 | 8 | 9 |
10 | 11 | 12 | 13 | 14 | 15 | 16 |
17 | 18 | 19 | 20 | 21 | 22 | 23 |
24 | 25 | 26 | 27 | 28 | 29 | 30 |
Kategorie
Nekrolog
Komentarze
[06/27 Mloda]
[03/14 BZY]
[03/14 w_m]
[11/24 BZY]
[11/24 Morden]
Najnowsze
(10/03)
(09/01)
(08/31)
(08/14)
(07/04)
Trackback
Profile
性別:
非公開
Słaba wyszukiwarka
Najstarsze
(11/01)
(11/01)
(11/11)
(11/11)
(11/30)
Rzucono shurikenów
Analiza